Rok wydania: Kraków 2013
Gatunek: publicystyka, politologia, historia
Liczba stron: 185
Źródło/Wydawnictwo: Wydawnictwo M
Obserwując
wojnę, którą od lat prowadzą ze sobą politycy, ludzie wybrani
przez naród, przez nas samych, zastanawiam się, czy to co widzę to
cyrk, kabaret, czy może reality show. Poczynania rządzących daleko
odchodzą od etykiety, od patriotyzmu, nie chce rozwodzić się nad
potrzebą przeszkolenia posłów z etyki, ale ubolewam nad całym tym
bałaganem. Dlaczego walczycie ze sobą, wyrzucacie olbrzymie
pieniądze w błoto, nie dbacie o tych, którzy oddali za was głos,
a jedynie marnujecie energię na partyjne bitwy, które skutki
odczuwamy my, zmęczeni Polacy, chorzy, bo służba zdrowia została
zaniedbana, wystraszeni, gdyż brakuje żołnierzy, którzy będą
nas bronić, biedni, ponieważ nie mamy pracy i szukamy dochodów
zagranicą, opuszczeni, zapomniani, skazani na dożywotnią pracę,
bez świadczeń emerytalnych, bo powiedzmy sobie szczerze kto jest w
stanie przepracować tyle lat; nauczyciel przed tablicą, ze słabym
wzrokiem i strzaskanymi nerwami, policjant próbujący dogonić na
rowerze przestępce, a może pracownik zakładu chemicznego, w którym
nie przestrzega się praw pracownika, a o losie człowieka przesądza
często to, czy jest w stanie pracować w szkodliwych warunkach,
przez dwanaście godzin dziennie, sześć dni w tygodniu.
Najnowsza
książka profesora Ryszarda Legutko, opowiada o nowym zjawisku,
które trafnie filozof nazwał antykaczyzmem. Jest to batalia, którą
prowadzą ugrupowania wrogo nastawione do prawicy, a właściwie do
polityki braci Kaczyńskich. Co ciekawe nienawiść do pisowców jest
tak wielka, że odrzucane są nawet najbardziej logiczne ustawy,
takie które mogłyby odbudować naszą gospodarkę, albo chociażby
poprawić jej stan. Autor przypomina o roku 2005, kiedy to mogło
dojść do koalicji PO-PiS i moglibyśmy oglądać fantastyczną
współpracę, która dałaby początek odbudowie silnej
Rzeczypospolitej. Niestety, tuż po wyborach przyjęto odwrotne
założenia i szybko zaczęły się ataki na rządzących, każda
nowa ustawa była bojkotowana: ujednolicony nadzór bankowy, CBA,
lustracja, stworzenie państwowego zasobu kadrowego, polityka
historyczna, a nawet dążenie do samodzielnej polityki zagranicznej.
W jednej chwili zapomniano o przeszłości, a skupiono się na
zwalczaniu PiS-u. Najbardziej dziwi to, że partia, która wygrała
wybory i cieszyła się szeroką aprobatą społeczeństwa, nie
zdążyła nawet wykazać się swoimi umiejętnościami. Natychmiast
po wyborach, jeszcze przed uformowaniem rządu, rozpoczęła się
szeroka akcja medialno-społeczna torpedująca cały proces
polityczny, który miał doprowadzić do powstania stabilnego rządu.
W następnym
rozdziale autor porusza temat upadku obyczajów. Na światło dzienne
wyszły wszystkie złe zachowania polityków, wulgaryzmy, rzucanie
mięsem w sejmie. Okazało się, że wszystko już można powiedzieć,
a co ważniejsze im ordynarniej i obraźliwiej, tym większe uzyskuje
się uznanie. Skoro PiS stał się wrogiem, to można go mieszać z
błotem, takie przekonanie propagowali przeciwnicy rządu. Doszło do
tego, że partia, która w nazwie miała idee prawa i
sprawiedliwości, postrzegana została gorzej niż władze
komunistyczne, doszło do prawdziwego absurdu, nigdzie w świecie nie
zauważymy większego paradoksu w systemie rządzącym.
W dalszej
części książki były wicemarszałek opowiada o wzroście
zadowolenia Polaków, mimo ciągłych ataków medialnych, udało się:
obniżyć podatki, zwiększyć bezpieczeństwo, zmniejszyć korupcję,
ograniczona została patologia w szkołach itd. Platforma karmiła
nas natomiast, bajkami o cudzie gospodarczym, zohydzając
jednocześnie partię rządzącą. Doszło do wyborów, podczas
których okazało się, że wyborcy nabrali się na bajeczki
opowiadane przez PO. Szybko okazało się, że największą siłą w
czasie kampanii są media. Przykre jest to, że ludzie głosowali na
kandydata PO, tylko dlatego, że nie chcieli głosować na kandydata
PiS. Nie liczył się wówczas program wyborczy, ani dokonania rządu,
liczyło się to co mówią media. Ważne były bluzgi, wulgarne
słowa, wykrzyczane na deskach sejmowych w stronę partii rządzącej.
Elektorat wybrał.
Nie uczymy
się na błędach, które popełniliśmy w przeszłości. Nie chcemy
znać historii. Autor twierdzi, że upadek I Rzeczypospolitej
spowodowany był zobojętnieniem elit rządzących, na problemy
kraju, nawet na te podstawowe, od których zależało przetrwanie
państwa. II Rzeczpospolita żyła krótko; powołano ją w trudnych
warunkach, ale gdy już powstała, okazała się na tyle sprawna, że
w jej ramach Polacy dokonali wiele dobrego. Po dwudziestu latach
upadła kultura, dobre intencję, doskonały system kształcenia,
dobre obyczaje. Niestety i tu walki partyjne dały się we znaki i
nie podjęto odpowiednich kroków w stosunku do zbliżającej się
katastrofy. Wojna przekreśliła odbudowę Ojczyzny, na którą
wszyscy czekali, silną, niepodległą, pełną wiary i obyczajów
zgodnych z tradycją narodu.
PRL, jak
twierdzi autor kontynuacja choroby, niszczenie państwa, dużej
części polskiego społeczeństwa oraz jego reprezentacji. Państwo
mogło istnieć jedynie wtedy, gdy zostanie pokonany wróg, czyli
opozycja. Polityka zakładała więc, unicestwienie myśli
patriotycznej, tradycji, a także wiary. Taka ideologia skazana była
na porażkę, lecz jeszcze długo utrzymywały się rządy terroru i
cenzury.
Powstanie
III Rzeczypospolitej zrodziła się w szczególnej sytuacji –
twierdzi pan Legutko, zważywszy długotrwałe rządy systemu
komunistycznego. Demokracja, tak brzmiały wspólne słowa Polaków.
Niestety już Okrągły Stół pokazał, że idea demokratycznej
Polski to mrzonki, a krajem powinni rządzić ludzie przyzwoici,
innymi słowy nie jest ona dla wszystkich, lecz tylko dla niektórych.
Polska
choroba ma dodatkową nieprzyjemną i niebezpieczną cechę;
lekceważące podejście do suwerenności, a niekiedy wręcz
samobójcze wykorzystanie protekcji obcych państw, uzależnienie od
nich i stopniowe przyzwyczajanie do tego uzależnienia1
Autor, poseł do Parlamentu Europejskiego, poruszył
jeszcze kilka ważnych tematów. Pierwszy mówił o tym, że Polacy
nie chcą być postrzegani jako ludzie pierwszej kategorii, wolą
pozostać w cieniu, a rządy pozostawić rządzącym. Takie myślenie
kieruje naród do nieuchronnej katastrofy, bo nie chcemy brać
odpowiedzialności za skutki rządów tych, na których głosujemy, a
przecież to od nas zależy, nasz własny los. Nasza obojętność
sprawiła, że Polska uzależniła się od zachodu, a wschód gardzi
nami i dyktuje nam ceny gazu, podczas gdy politycy zamieszali się w
wojnę partyjną, zamiast czerpać z ziemi minerały, których jest u
nas pełno i uniezależniać się od wschodniego dostawcy.
Lekarstwem na nienawiść, jest wzmocnienie Polskiej
tożsamości. Zwiększenie sprawiedliwości, ograniczenie korupcji,
poprawy infrastruktury i transportu. Lecz zdołamy to osiągnąć
jedynie, kiedy sprzeciwimy się europejskiej modzie i elicie
rządzącej. To nie Europa ma decydować o naszym życiu, to my o nim
decydujemy.
Książka profesora Legutko to prawdziwy majstersztyk
myśli filozoficznej. Pokazuje on wszystkie problemy, choroby
współczesnej polityki Rzeczypospolitej. Wskazuje on proste
rozwiązania, jak uwolnić się od medialnej paplaniny i jak naprawić
system. Publikacja porusza tematykę, która skłóciła nas,
doprowadziła do tego, że jak pacynki na sznurkach poruszamy się
tak, jak zagra nam prasa i rząd. Nie kierujemy się sercem, czy
naszymi potrzebami, a jedynie obietnicami o naprawie
Rzeczypospolitej, słowami, które wypowiadają dziennikarze.
Zatrzymajmy się na chwilę, zastanówmy się czego potrzebujemy:
dostępu do lekarza, bez kolejek, pomocy osobą niepełnosprawnym,
chorym, niepełnoletnim matką, tanich aptek, bezpieczeństwa,
pokoju, godnych zarobków i przestrzegania praw zawartych w kodeksie
pracy, zwalczaniu korupcji; pracy, dachu nad głową, szkół, które
uczą wartości, tradycji i wiary, sprawiedliwych sądów. Czy żądamy
zbyt wiele? Czy zagwarantowanie tych podstawowych potrzeb, jest takie
trudne? Chcemy godnie żyć, żądamy abyście nam to zapewnili!
Zamiast walczyć ze sobą, zacznijcie współpracować dla dobra
ogółu, dla Polski.
Książkę przeczytałem dzięki uprzejmości Wydawnictwa M za co serdecznie dziękuję!!!
1R.
Legutko, Antykaczyzm, Kraków 2013, s. 101