poniedziałek, 10 marca 2014

Orlęta Lwowskie

Autor: JENŐ SZENTIVÁNYI
Rok wydania: Kraków 2013
Gatunek: dokument, historia, powieść
Liczba stron: 273
Źródło/Wydawnictwo: Wydawnictwo M
Źródło obrazka: obrazek skopiowany ze strony Wydawnictwa M











Orlęta - kiedy słyszę ten krótki wyraz, to od razu przypomina mi się obraz Wojciecha Kossaka pod tym właśnie tytułem. Malowidło przedstawia grupkę dzieci skrytych w lesie; zarówno chłopcy, jak i dziewczynka trzymają broń wycelowaną we wroga. Jeden z chłopców kryje się za cementowym krzyżem, wszyscy wyglądają na skupionych, jakby czekali na rozkaz do obrony, do walki.

Nasuwa się myśl - grubo ponad tysiąc trzysta młodych żołnierzy, gotowych oddać życie za Ojczyznę, za swój ukochany Lwów, a jednak to tylko dzieci i o tym należy pamiętać. Młodzież, studenci, harcerze, zarówno chłopcy jak i dziewczęta, ramie w ramie walczyli i oddawali życie za ten kraj, to smutne, tragiczne ale tak było naprawdę.

Tak żyli lwowscy uczniowie i tak umierali śmiercią bohaterów, ażeby w zmartwychwstałej Ojczyźnie nie zabrakło Lwowa.

Książka opowiada o losach rodziny Potockich. Fabuła umiejscowiona jest tuż po I Wojnie Światowej. Józef Piłsudski został uwięziony przez Niemców, legiony internowane, Austria i Węgry kończą swą wieloletnią współpracę, tymczasem pojawia się nowe zagrożenie w postaci Ukrainy, która rości sobie prawa do ziem na wschodzie. Młodzież szkolna, a także uniwersytecka uczy się intensywnie, nie tylko matematyki ale również jak posługiwać się karabinem, czy granatem zaczepnym. Okazuje się, że już niedługo, dzieci czeka sprawdzian z nabytej w szkole wiedzy. Teoria zamienia się w praktykę, jednak nie czekają na nich żadne pochwały, ani oceny, a jedynie łzy i rozlana w imię wolności krew.

Przepiękna powieść, bardzo emocjonująca i rozczulająca. Prawdziwa opowieść, zaczerpnięta z życia, mówiąca o tym jaka była postawa młodych. Oczywiście jak w wielu podobnych publikacjach historycznych, traktujących o bohaterskich czynach naszych Rodaków i ta opowieść została przemilczana. Cieszę się jednak, że wydawnictwo postanowiło odświeżyć ten tytuł. Wspaniała książka, mam nadzieje, że może kiedyś znajdzie się w bibliotekach szkolnych w całej Polsce ponieważ na to zasługuje. Polecam i zachęcam to przeczytania.






Książkę przeczytałem dzięki uprzejmości Wydawnictwa M za co serdecznie dziękuję!!! 
    

13 komentarzy:

  1. Niedługo będę miała przyjemność przeczytać tę książkę i liczę na to, że, podobnie jak Ty, nie zawiodę się na niej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że książka się Tobie podobała. Ja jednak nie skusze się na nią, ponieważ obecnie nie mam ochoty na wojenne i około-wojenne klimaty. Wolę coś znacznie bardziej weselszego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałem, ale może kiedyś? W sumie historia to jeden z moich koników. Może dlatego, że taka przewrotna? ;) Tak jak to co wytłuściłeś... Czy to znaczy, że umierali i żyli nadaremno?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Umierali z za to w co wierzyli, więc nie na daremno.

      Usuń
    2. Ja, podobnie jak wiele narodów, takiej logiki nie kupuję. Ci co zwalczyli za Hitlera, też w niego wierzyli. Podobnie jak uczestnicy wojen krzyżowych i obecni terroryści samobójcy.
      Nie, żebym nie rozumiał obrońców Lwowa, ale jestem przeciwny rozumowaniu, według którego czyjaś wiara może być zarazem wytłumaczeniem, usprawiedliwieniem, podstawą moralną i podstawą oceny jego czynów.
      Co innego rozumieć, a co innego bezwarunkowo akceptować tylko dlatego, że ktoś w coś wierzył.

      Usuń
    3. Orlęta lwowskie nie walczyli o wiarę tylko o wolność, o niepodległość swojej Ojczyzny i swego miasta Lwowa.

      Usuń
    4. Niestety nie mogę się zgodzić z takim porównaniem, z jednej strony ludzie, którzy walczą w obronie swego domu, a z drugiej agresor, dyktator i jego idea zagłady. To troszkę nie tak ale to ciekawe.

      Pójdźmy tą myślą, przyjmując oczywiście, że był to czas wojny, a nie pokoju. Obrońcy Lwowa są tak jak i hitlerowska młodzież szkolona do jednego celu aby walczyć z wrogiem. Jaka więc jest różnica, oprócz tego co napisałem, czyli obrony? W obu przypadkach działała mocna propaganda i w obu przypadkach stawiano na szkolenie wojskowe i wpajanie pewnych zasad (fanatycznego przywiązania do ojczyzny). Dzieci z Lwowa wierzyły, że z pomocą Boga ocalą swą Ojczyznę i rodzinę, a w co wierzyła ateistyczna młodzież Hitlera?

      Czy da się usprawiedliwić wojnę, kradzież dzieciństwa - oczywiście, że nie ale
      gdyby dziś do twojego domu zapukali uzbrojeni żołnierze, powiedzieli wynoś się albo giń, to zapewne byś stanął do walki, mimo że Pismo mówi nie zabijaj, czy jest w tym jakaś logika?
      Dlaczego hitlerowcy bezwarunkowo akceptowali warunki i rozkazy swych przywódców, ponieważ nie rozumieli istoty wiary, trzeba umieć odróżniać dobro od zła, zła interpretacja Koranu doprowadziła do "świętych wojen", brak wiary - nie ideologii, doprowadził do wojny z nazistowskimi Niemcami, co do krzyżowców, jaka była ich wiara, kto zna historię zakonu Templariuszy ten wie, że zgubiło ich to czego się zrzekli. Oczywiście we wszystkich tych przykładach istnieją jeszcze inne czynniki tj. głód, polityka przemocy, fanatyzm itd. ale każdy ma wybór i nawet wśród Niemców w 1939 roku znaleźli się przeciwnicy ideologii hitlerowskiej, czy cała Europa ruszyła na wojnę bo tak nakazał król i Papież - nie, tak jak i nie jest prawdą, że każdy muzułmanin jest terrorystą.

      Jak oceniam postępowanie młodych żołnierzy walczących o Lwów? Mimo, że współczuje dzieciakom utraty ich młodości, to uważam, że iście bohaterska była obrona tego miasta, a ich postępowanie było absolutnie zgodne z postawą moralną i nie chce wyobrażać sobie, jak wyglądała by Polska bez ich pomocy.

      Usuń
    5. Nie zrozumieliśmy się trochę. Nie chodziło mi o ich (Orląt Lwowskich) ocenianie, tylko o zdanie, iż umierali za Polskość Lwowa. Umierali więc nadaremno. To, czy miało to sens, czy było moralne, to całkiem odrębne sprawy. Tak jak koszty. Każdy naród ma statystycznie, w przybliżeniu, w swej puli genowej tyle samo geniuszy, debili, predysponowanych do kradzieży i do bohaterstwa. Być może właśnie marnotrawienie tych najlepszych polskich elementów w walkach, których wygrać nie było można, sprawiło, że Polska jest jaka jest. W takich imprezach jak Powstanie Warszawskie i inne powstania nie ginęli głównie cwaniacy, złodzieje i tchórze, a wręcz przeciwnie - ci, którzy potem, w czasie pokoju, mogli zdziałać wiele dobrego, Katyń zafundowali nam Rosjanie, ale my sobie to fundujemy systematycznie. Powinno się osobno oceniać tych, którzy walczyli, zwykle nieświadomi przegranej swej sprawy, i tych, którzy podejmowali decyzje. I często, niestety, byli świadomi bezsensowności walki. I równie często sami w niej nie brali udziału.

      U nas się nie mówi o kosztach, tylko o bohaterstwie. Przypominają mi się Czesi i ich ocena zamachu na Heydricha. Całkowicie odmienne niż u nas. Nawet jeden z zamachowców miał powiedzieć, że gdyby znał konsekwencje (dla ludności), to by się wycofał.

      A co do wojny i Pisma, to nie masz racji. Świadkowie Jehowi nie biorą broni do ręki nawet za cenę życia. Znane są fakty wykorzystywania tego przez Hitlerowców, choćby do werbowania zaufanej służby w obozach. Można więc tak wierzyć. Katolicyzm tak się wypaczył, że oficjalnie się przyznaje, iż wierzy w Pismo, ale tylko wtedy, gdy mu po drodze. Zresztą jak można wierzyć w coś, co w jednym miejscu mówi zabij, a w drugim przebacz? Łatwo być katolikiem, bo to nic nie znaczy. Nie masz wśród katolików mniej złodziei, zabójców czy gwałcicieli niż wśród średniej statystycznej. A u Jehowych i niektórych innych wspólnoty widać. No, ale to inny temat.

      Chodziło mi tylko o tą śmierć za Lwów. Nawiązując do Twojego ostatniego zdania może właśnie pomyśl o tym, jak wyglądałaby Polska, gdyby kwiat młodzieży nie zginął we Lwowie, Powstaniu Warszawskim i niezliczonych innych podobnych okazjach, a wydał następne pokolenia, które by wychował zgodnie z własnymi wartościami? Wspomnij choćby Royal Navy, do której oddawano przez wieki najgłupszych i najmniej rokujących, by ocalić pozostałych. Czy nasze metody nie były marnotrawstwem? Czy podkreślając bohaterstwo i poświęcenie walczących nie należałoby jednocześnie potępiać tych, którzy mieli świadomość bezcelowości, ale podejmowali takie, a nie inne decyzje, często w pełnej świadomości? Czy jedno kłóci się z drugim? I czy naprawdę bezcelowość wyklucza moralność i bohaterstwo?

      Usuń
    6. Moglibyśmy jeszcze długo dyskutować, niestety nie jestem dobry w rozważaniach nad tym co było gdyby, historia alternatywna to moja słaba strona. Myślę jednak, że bez walki nie byłoby Polski, historia pokazała to nie raz.
      Przyznaje jednak, że ostatnie wojny zabrały wielu utalentowanych artystów i intelektualistów i to rzeczywiście spory cios dla Narodu. Wracając do tekstu o Piśmie, nie powinniśmy uogólniać gdyż każda wiara ma dobrych i złych wyznawców, znam tylko kilka rodzin wyznających świadectwo ale i oni nie żyją tak jak tu napisałeś.

      Usuń
    7. Po prostu brak mi jakiejś takiej równowagi. Zobacz przykładowo ile jest szumu, literatury, filmów i programów o nieudanych powstaniach, a jak niewiele o udanych. Nie wspomnę o analizie sukcesów i porażek.

      Masz rację, że nie ma co rozważać o historii alternatywnej. Jednak jest sens rozważać co było. Choćby po to, by nie powtarzać błędów. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    8. do Andrew Vysotsky: Niestety nie mogę się zgodzić z tym, że była to walka bezsensowna. Uważam, że skoro dla obrońców Lwowa, Warszawy czy innych polskich miast wartością był żyć w wolnym polskim kraju (a niewątpliwie tak było) to nie mogli oni nie walczyć o tę wolność. Gdyby o nią nie walczyli zaprzeczyliby swoim wartością i nie mogliby wpajać ich swoim dzieciom.Stojąc bezczynnie na pewno nie odzyskaliby wolności. I co wtedy powiedzieli by swoim dzieciom? "Nie było sensu walczyć o Polskę, bo przeciwników było więcej. Nie chciało nam się nawet próbować. Przepraszam, że przeze mnie nie możesz w polskim mieście chodzić do polskiej szkoły, mówić po polsku, bo nie widziałem sensu walki o polskość."? Tak mieliby mówić dzieciom? Gdyby nie te jak określasz "imprezy" to nie byłoby Polski i nie ma sensu zastanawiać się jakby miała ona wyglądać.

      Usuń
    9. Z Lwowiakami zgodzę się całkowicie, ze walczyli o wolność i polskość, ale chyba nie zaprzeczysz, że nadaremno? Polecam lekturę słownika synonimów pod hasłami nadaremno i bez sensu.

      Powstanie Warszawskie to zupełnie inna bajka. Wielka czwórka, która podjęła decyzję o jego wybuchy (i zaraz uciekła) była świadoma iż podział świata został już dokonany. Nawet sukces PW (jak miałby on wyglądać?) niczego by tu nie zmienił. Stalin już dawno się dogadał z aliantami. Więcej tutaj: http://andrew-vysotsky.blogspot.com/2012/07/powstanie-okiem-heretyka.html

      Oczywiście każdy ma prawo do swoich ocen, ale nie można zaprzeczać znaczeniom pewnych słów.

      Usuń
  4. Książka idealna dla mojego taty. Muszę mu ją kupić, konieczne.

    OdpowiedzUsuń