niedziela, 13 września 2015

Skowyt



Wywiad z Markiem Świerczkiem nt. powieści "Skowyt"

Krzysztof Zajdel: - Trzecia powieść na koncie. „Bestia” osadzona w czasie powstania styczniowego, „Dybuk” w pogromowej Polsce 1946 roku, a „Skowyt” w 1989 roku...O co tu chodzi? Jakiś historyczny kod da Vinci? 
Marek Świerczek: - Wierzysz w numerologię? (śmiech) 
KZ: - Nie szydź. Wiesz o co pytam: w poprzednim wywiadzie mówiłeś, że wybierasz celowo czasy, w których osadzasz swoje powieści, więc chcę zrozumieć, dlaczego 1989 rok? To nieodległa historia, a przy tym nudna jak flaki z olejem. W szkole musieliśmy recytować okrągłe zdania o Okrągłym Stole i narodzinach demokracji...sztywniactwo! 
MŚ: - Tak powiadasz? A przecież napięcie bierze się z tajemnicy, prawda? Na horrorach boimy się czegoś, co zaraz wyskoczy z szafy, ale nie wiemy, co – i to nas przeraża. Jak już wyskoczy i zaczyna ścigać półnagą bohaterkę po piętrach, staje się tylko ersatzem strachu. 
KZ: - Ale mówimy o 1989 roku, a nie o hollywoodzkich horrorach. 
MŚ: - Mówimy o tym samym. Co roku celebruje się w Polsce rocznicę Okrągłego Stołu, ale nikt tak naprawdę nie wie, co wtedy się stało. Są dwie główne, całkowicie ze sobą sprzeczne – narracje i kilka dodatkowych, już w ogóle odjechanych. Ale, jak naprawdę doszło do bezkrwawego oddania władzy przez ludzi, którzy deklarowali, że jej nie oddadzą nigdy, nie wiemy. A więc mamy do czynienia z tajemnicą na miarę sporego kraju w Europie Środkowo-Wschodniej. Dodatkowo, wtedy sporo działo się w Polsce: w tajemniczy i nigdy niewyjaśniony sposób ginęli ludzie. Opozycjoniści, księża, ale także przedstawiciele Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Kolejne tajemnice, prawda? Dlaczego mamy w Polsce czytać amerykańskie czy skandynawskie thrillery, skoro mamy historię, której zagadkami moglibyśmy obdarzyć całą Europę z naddatkiem? 
KZ: - Chcesz powiedzieć, że powinna powstać polska szkoła thrillera politycznego, bo mamy więcej do powiedzenia w tej kwestii? 
MŚ: - Chcę powiedzieć, że Zachód jest nudny i przewidywalny. Jakież to tajemnice skrywa brytyjska historia? Społeczeństwo syte i nudne – ostatnia inwazja w 1066 roku,prawa i obyczaje niezmienne od setek lat, firmy funkcjonujące nieprzerwanie przez pokolenia...Tak samo jest w Skandynawii i USA. Dlaczego mamy się fascynować historyjkami wymyślanymi przez znudzonych życiem mieszczuchów i jeszcze do tego tworzyć ich nieudolne kopie? 
KZ: - Czyli, my Polacy znów chcemy pouczać świat? 
MŚ: - My Polacy nie musimy nikogo pouczać, ale też nie musimy nikogo kopiować. Mamy ponad tysiącletnią historię, niestety pełną wojen, zdrad, skrytobójców, szpiegów...To może jedyny plus płynący z tego chaosu krwi i brudu: jako naród jesteśmy jak człowiek po przejściach, pokiereszowany i chory, ale z ciekawymi historiami do opowiedzenia. 
KZ: - Nie bałeś się zrobić kryminału z wątkiem mistycznym z morderstw księży w 1989 roku? Już „Dybuk” spotkał się z zarzutem szargania przez ciebie pamięci o Shoah jarmarcznymi historyjkami... 
MŚ: - A jak inaczej opowiedzieć taką historię tak, by budziła emocje, a nie zniecierpliwienie? Dlaczego świat pamięta o wojnie secesyjnej? Czy nie dlatego, że kolejne pokolenia czytają „Przeminęło z wiatrem”? A rewolucja październikowa? Kto by o niej pamiętał, gdyby nie „Doktor Żywago”? Albo przykład najlepszy: komu by się chciało wczytywać w zawiłości brytyjskiej operacji dezinformowania Niemców, gdyby Follett nie napisał „Igły”? Tak, jak tysiące lat temu, historia jest przechowywana dzięki opowieściom snutym przez wajdelotów i „didów”, a nie przez prace historyków. Chciałem upamiętnić tamte zbrodnie, pokazać ich drugie dno i ukryty do dzisiaj sens.
KZ:- No dobra, to inne pytanie: dlaczego bohaterem zrobiłeś esbeka? To wyjątkowo paskudna kategoria ludzi? 
MŚ: - Sądzisz, że każdy, kto służył w SB był kanalią? 
KZ:- Z grubsza tak. Kto szedł do esbecji? Mendy gotowe sprzedawać własny naród. 
MŚ: - Myślę, że niedobrze jest kategoryzować kogokolwiek. Pachnie to pogromami, wiesz? Zresztą, zauważ, że Robert też nie ma złudzeń, co do tego, gdzie pracuje. Brzydzi się tym, ale trwa w służbie, bo nie bardzo wie, co mógłby robić innego. Ten nowy świat, w którym mieliśmy żyć po 1989, dla niego jeszcze się nie narodził. On nie wierzy w to, że coś mogłoby się zmienić, ale gdy odkrywa, że system okazał się bardziej zbrodniczy, niż sądził, budzi się w nim człowiek, prawda? 
KZ: - To znaczy, że zetknąłeś w powieści dwie narracje? Z jednej strony Heller, który staje się z człowieka bestią, a z drugiej strony Robert, przeżywający odwrotny proces? 
MŚ: - Cóż, ładnie, że to zauważyłeś. Leitmotivem książki jest pytanie, ile jest zwierzęcia w człowieku, a ile człowieka w zwierzęciu. I dodatkowo, na ile płynne są te granice? Czego potrzeba, by ktoś się stał zwierzęciem? 
KZ: - Albo na odwrót: czego potrzeba, by z bydlęcia zrobić anioła? 
MŚ: - Robert nie jest aniołem. Kradnie, włamuje się do cudzych mieszkań, szantażuje i zabija bez wahania. 
KZ: - Ale w dobrej sprawie. 
MŚ: - Niepotrzebnie dodajesz do tego niejasne kategorie moralne (śmiech). Robert cały czas działa na rzecz tej powszechnie znienawidzonej Służby Bezpieczeństwa Buntuje się dopiero, gdy pojmuje, że i tu go oszukano. 
KZ:- No tak, w twojej powieści, prócz wyprutych flaków i zmasakrowanych ciał, przewija się motyw kłamstwa. Kłamią wszyscy: Robert, prowadząc swoje dochodzenie, ludzie, z którymi się styka, jego przełożeni, władza...
MŚ: - Dlatego całe to zakłamanie PRL-u zostaje przeciwstawione czemuś, co nie chce i nie potrafi kłamać. Krew, nienawiść bez zwracania uwagi na konsekwencje, miłość bez wahań, samotność, walka o przetrwanie. Świat Natury w opozycji do ludzkiego brudu. Heller zabija, bo tylko tak może żyć w sytuacji, gdy człowiek już dawno w nim umarł. 
KZ: - Ale czemu zrobiłeś esbeka-mordercę z byłego księdza? Prowokujesz?
MŚ: - W żadnym razie! Artur musiał mieć w sobie dużą dozę mistycyzmu, by stać się tym, czym stał się w książce, prawda? Poza tym, on nie był księdzem, był jedynie w seminarium (śmiech). 
KZ: - No dobra, zejdźmy z filozofii. Pytanie, które muszę zadać: czemu tyle ahistoryczności w książce? Na przykład jeden z bohaterów ma przy sobie tekst piosenki Falco z 1998 roku, a w powieści mamy rok 1989? 
MŚ: - Chciałem, żeby czytelnik odczuł, że w powieści nie mówi się o czymś, co jest tylko przeszłością, że to, co tam się działo, dzieje się wciąż. Z jednej strony, to, co wtedy się stało, ukształtowało historię Polski na następne kilkadziesiąt lat, z drugiej, walka między człowiekiem a zwierzęciem w naszych duszach odbywa się stale. 
KZ:- Czyli powtórka z „Dybuka” i „Bestii”? Tam były teksty Rammstein, tu Falco? A co z zapożyczeniami literackimi? W „Skowycie” też się bawiłeś w tworzenie rebusów literackich? 
MŚ: - Nie. To tekst na serio. 
KZ: - A „Dybuk” nie był na serio? Kpiłeś z Zagłady? 
MŚ: - No dobra, źle się wyraziłem. W „Skowycie” zrezygnowałem z postmodernistycznych zabaw, choć kazałem esbekom cytować wiersze klasyków w oryginale. Myślę, że rzeczywistość była mniej barwna. 
KZ: - Czyli tym razem pełnokrwisty kryminał polityczny bez literackich podtekstów i puszczania oka do czytelnika? Ciągniesz czytelnika po brudach PRL bez uciekania do postmodernistycznych zabaw tekstem? 
MŚ: - Tak, choć...Cóż, nazwisko Heller znawcom literatury niemieckiej jednak coś mówi, prawda? 
KZ: - Dziękuję za rozmowę.

Wywiad pochodzi z https://www.facebook.com/marek.swierczek.skowyt/

W imieniu autora zapraszam do poznania tej fascynującej powieści.

niedziela, 6 września 2015

Jesteś zagadką

Autor: Kendall Ryan
Rok wydania: Bielsko-Biała 2015
Gatunek: powieść romantyczna
Liczba stron: 256
Źródło/Wydawnictwo: Pascal




















W wyniku pewnego zdarzenia do szpitala trafia 27 letni mężczyzna. Doprowadzony przez policję z aktem oskarżenia o brutalne morderstwo. Czy jest winny? Tego nie wie, ponieważ całkowicie stracił pamięć.

Młoda studentka psychologii przygotowuje swą pracę doktorską, w której zgłębia temat amnezji. Gdy promotor informuje ją o ciekawym przypadku - mężczyźnie, którego znaleziono nad zmasakrowanymi zwłokami jednak niepamiętającego nic, bez wahania przyjmuje propozycję pracy z nim. Po przeczytaniu jego karty medycznej zaczynają towarzyszyć jej obawy. Jednak nie rezygnuje i w ten sposób dochodzi do spotkania Ashlyn Drake z tajemniczym mężczyzną – głównymi bohaterami powieści erotycznej Kendall Ryan „Jesteś zagadką”.

Logan to imię, które widnieje na tatuażu mężczyzny staje się jego imieniem. Po czasie młoda doktorantka zauważa kolejny tatuaż – łacińską sentencję. Dziwnym zbiegiem okoliczności ona sam nosi identyczny. To zbliża bohaterów do siebie i choć Ashlyn wie, że już dawno przekroczyła granice profesjonalizmu, to nie potrafi przestać myśleć o Loganie i wszelkim sposobami próbuje mu pomóc.

Jesteś zagadką to książka pisana w formie pamiętnika. Główna bohaterka w szczegółowy sposób opisuje swoje uczucia, emocje i doznania. Książkę czyta się, a raczej pochłania, bardzo szybko. Wartka akcja, przeplatana wątkami erotycznymi, nie jest zaskakująca, można by nawet powiedzieć, że jest przewidywalna. Ale przecież ten rodzaj powieści nie ma zaskakiwać. Autorka w fantastyczny sposób spełniła wymogi gatunku. A wątek utraty pamięci nadaje fabule tajemniczości. Czy Logan odzyska pamięć? Jaka była jego przeszłość? Co będzie dalej, gdy dowie się kim był? Te pytania towarzyszą nam podczas czytania.

Książka pisana jest przez kobietę dla kobiet tęskniących za uczuciem, szukających tego jedynego mężczyzny, gotowych do poświęceń w imię miłości. Jednak polecam ją wszystkim paniom jako doskonale oderwanie od codziennych zajęć i chwilę relaksu.


Książkę przeczytałem dzięki uprzejmości Wydawnictwa
 Pascal za co serdecznie dziękuję!



niedziela, 30 sierpnia 2015

Powrót do Barcelony

Autor: Anna B. Kann
Rok wydania: Bielsko-Biała 2015
Gatunek: powieść obyczajowa
Liczba stron: 301
Źródło/Wydawnictwo: Pascal
















Powrót do Barcelony to kolejna część opowieści o Ewie Cichockiej. Ewę poznaliśmy w Do zobaczenia w Barcelonie. Jest to czterdziestoletnia prawniczka, która po zdradzie męża postanawia na nowo ułożyć sobie życie. Daje się wciągnąć w taniec flamenco, a poznając jego tajniki zwraca na siebie uwagę hiszpańskiego nauczyciela Paco. To dla niego wyjechała do Barcelony. Wyjazd ten miał zaowocować ostateczną decyzją co do dalszego życia bohaterki. Czy wróci do męża i spróbuje na nowo zbudować z nim związek? Czy zostanie z Paco w Barcelonie? Takie pytania towarzyszyły nam w czasie czytania pierwszej części.

W drugiej części pytania te pojawiają się na nowo, choć w innym świetle. Zawiedziona uczuciami Paco Ewa pragnie wrócić do Polski, lecz na lotnisku zmienia decyzję i udaje się do Lizbony. Tam poznaje sympatyczną parę Marię i Pedra, którzy są instruktorami tanga. Zwiedzając z Marią Lizbonę kobiety zaprzyjaźniają się. Kierując się jej radą, że nie można uszczęśliwiać kogoś jeżeli samemu nie jest się szczęśliwym, Ewa podejmuje ostateczną decyzję co do swego życia. Wraca do Barcelony, by pokazać miasto swym lizbońskim przyjaciołom, ale przede wszystkim, by porozmawiać z Paco.

Książka dzieli się na sześć rozdziałów. W pierwszym poznajemy Marię, siostrę Ewy – dziennikarkę i powieściopisarkę, która zamieszkuje dom odziedziczony w spadku po rodzicach. Dopiero drugi i czwarty rozdział przybliża nam kolejne losy Ewy. Paco nie jest tym razem jedynym mężczyzną, który otrzymał rozdział w książce. Mamy okazję poznać całą sytuację od strony Jacka, który do tej pory przedstawiany był jako winowajca całego zamieszania. Jak Jacek tłumaczy swoje postępowanie możemy poznać z jego rozmowy z przyjacielem Januszem. Czy Janusz przekona Jacka, by nie przekreślał związku z Ewą? Tego dowiemy się w rozdziale piątym. Kompozycję zamyka rozdział o bohaterce z początku książki.

Powieść napisana jest prostym językiem. Obfituje w przepiękne i szczegółowe opisy stolic Portugalii i Hiszpanii. Przybliża nam kuchnię i zwyczaje tych państw. Szczególną uwagę poświęca zamiłowaniu głównej bohaterki, czyli tańcom. Obok flamenco tym razem poznajemy tajniki tanga milongi.


Powieści Anny B. Kann ukazują trudności jakie mogą spotkać każdego. Podpowiadają jak radzić sobie z przeciwnościami losu i jaką siłę ma taniec. Polecam je wszystkim, którzy próbują odnaleźć szczęście.  

Książkę przeczytałem dzięki uprzejmości Wydawnictwa
 Pascal za co serdecznie dziękuję!

piątek, 7 sierpnia 2015

Władcy przestworzy

Autor: Dan Hampton
Rok wydania: Bielsko-Biała 2014
Gatunek: wojenna
Liczba stron: 494
Źródło/Wydawnictwo: Pascal













Książka Dan Hamptona, autora Viper Pilot F-16 była bestsellerem. W nowej publikacji, autor, podpułkownik Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, zmierzył się z bardzo trudną tematyką, bo konfliktami, które miały miejsce w XX wieku, a dokładniej historią lotnictwa myśliwskiego.

Niezwykły temat, to też zasiadając przy lekturze spodziewałem się znakomitych historii, pełnych maszyn bojowych i opowieści o pilotach. W dużej części moje pragnienia dotyczące książki się sprawdziły.

Książka zaczęła się od historii pierwszych lotów, pierwszych oblatywaczach, pierwszych samolotów i karabinu maszynowego. Uwielbiam takie książki, to też szybko wciągnąłem się w historię.

Zagwozdkę stanowił dla mnie fragment dotyczący eskadry Kościuszkowskiej. Co prawda autor opisuje dwóch pilotów amerykańskich, majora Fauntleroya i kapitana M. Coopera, a także nadmienia, że eskadra składała się głównie z amerykanów, ale zapomniał o ważnym fakcie, że 7 Eskadra to także Polacy. Oddział składał się bowiem, z 21 amerykanów (20 pilotów i jednego obserwatora), a także przynajmniej 6 polaków – pilotów. Autor zapomniał również o mechanikach, którzy również byli częścią eskadry, 31 polskich żołnierzy. Eskadra powstała z rozkazu Tadeusza Rozwadowskiego, czego również nie doszukałem się w tekście. Może się czepiam, ale wydaje mnie się, że kult wokół kapitana Coopera jest troszkę za bardzo rozpowszechniony, a w książce powinno być troszkę więcej informacji o naszych rodakach.

Sprawdziłem więc inny fragment, pomyślałem, że może autor nieświadomie pominął ten właśnie wątek. 7 Eskadra nosiła odznakę – przedstawiającą czapkę z czasów rezurekcji kościuszkowskiej i dwie przecięte kosy, taki sam znak cechował inny znany powietrzny oddział, Dywizjon 303. Byłem ciekawy co Hampton napiszę o bohaterach II Wojny Światowej? Nie mógł przemilczeć przecież udziału polskich pilotów w RAFie i obronie Anglii?

Dotarłem do strony 163, jest Spitfire, będą i Hurricaney – pomyślałem. Niestety nie wiele informacji o tych drugich, a jak już to przy okazji „walecznych Spitfire” i anglików. Znalazła się także wzmianka dotycząca szefa Dowództwa Myśliwskiego RAFu, Hugh Dowdinga, ale fakt, że oficer ten głośno wypowiadał się o bohaterskich czynach załogi Hurricanów, dywizjonach polskich, został przemilczany w książce, tak samo jak wzmianka o naszych rodakach walczących za Anglię, w zasadzie w obronie całej Europy.

W publikacji znajdziemy więcej informacji o niemieckim lotnictwie, a także o radzieckich pilotach, a nawet japońskich, lecz niestety fakty dotyczące jednostek polskich zostały pominięte, a szkoda książka zyskała by w moich oczach, gdyby pojawiły się informację o naszych asach przestworzy.

No cóż, książka nie jest zła, ale raczej nie dla mnie. Jestem bardzo wymagającym czytelnikiem, a brak polskich myśliwców w książce zabiera całą radość z czytania. Książka dla miłośników lotnictwa, jeżeli nie jesteście tak wymagający jak ja to zapraszam do lektury.

Kilka słów o budowie: książka pisana jest przez pilota, jej budowa przypomina więc miejscami dokument, a częściowo reportaż, takie sprawozdanie z lotów. Sporo także Hampton poświęca czasu na historię i chronologię, gdyż maszyny są opisane według postępu technicznego, od śmiesznych jednoplatowców do myśliwców z silnikami odrzutowymi. Książka dla miłośników lotnictwa myśliwskiego, ale niestety nie dla wszystkich.

Książkę przeczytałem dzięki uprzejmości Wydawnictwa
 Pascal za co serdecznie dziękuję!


wtorek, 28 lipca 2015

Do zobaczenia w Barcelonie

Autor: Anna B. Kann
Rok wydania: Bielsko-Biała 2014
Gatunek: romans
Liczba stron: 334
Źródło/Wydawnictwo: Pascal













Do zobaczenia w Barcelonie Anny B. Kann, jest niezwykłą opowieścią o miłości do gorącego, hiszpańskiego tańca – flamenco. Hiszpanie myśleli, że ich pasji do flamenco nie może zrozumieć nikt inny, szybko jednak przekonali się, że jest inaczej, gdy w Barcelonie pojawiła się grupka miłośniczek tańca z Polski. Dziewczyny pragnęły udoskonalić swoje umiejętności w kraju torreadorów, czerwonego wina i zmysłowego tańca. Do tej pory szkoliły się pod czujnym okiem swego hiszpańskiego nauczyciela Paco.

Bohaterkami są trzy Polki i ich instruktor. Po przyjeździe do Barcelony dziewczyny urządziły sobie powitalny, suto nakrapiany wieczorek, po którym nie były w stanie na następny dzień brać udział w kursie tańca. Dziewczęta znakomicie bawiły się w Hiszpanii, zwiedzały, tańczyły, podrywały tubylców.

Książka jest zbudowana fragmentarycznie. Osiem rozdziałów, po dwa dla każdego bohatera. Pierwszy opowiada o losach Ewy, czterdziestolatce, której życie rodzinne się sypie. Prawniczka poszukuje szczęścia. Drugi rozdział opowiada o Paco, instruktorze tańca, który uczył flamenco w Łodzi i Poznaniu. Trzeci rozdział autorka poświęciła Gośce, przyjaciółce Ewy, samotnej kobiecie poszukującej prawdziwej miłości. Czwarty i piaty rozdział dotyczy Marty, mącicielki, pragnącej uwieść Paco, dziewczyna nie wie, że Paco jest obiektem zainteresowania innej kobiety. Ostatni rozdział dotyczy Ewy, która wydaje się, że odnajduje szczęście i miłość w Barcelonie.

Powieść napisana prostym i lekkim językiem. Warto przekonać się, czym jest flamenco, że to nie tylko stukot obcasami, ale cała poezja, romantyczne wiersze, opisane muzyką i pięknymi ruchami tanecznymi. Jak to mówi Paco, flamenco to dialog, tekst wyrażony zmysłowymi gestami.


Powieść romantyczna pani Anny B. Kann, skierowana jest głównie do kobiet, fanek gatunku. W publikacji znajdziemy wszystkie składniki dobrej romantycznej historii. Sama autorka twierdzi, że historia bazuje w dużej części na prawdzie, to znaczy istnieją szkoły tańca i można wziąć udział w kursie flamenco. Ciekawe ile czytelniczek zapragnie tańczyć flamenco, po przeczytaniu Do zobaczenia w Barcelonie.

Książkę przeczytałem dzięki uprzejmości Wydawnictwa
 Pascal za co serdecznie dziękuję!

wtorek, 14 lipca 2015

Krach

Autor: Andre Gross
Rok wydania: Warszawa 2015
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 448
Źródło/Wydawnictwo: HarperCollins
















Krach autorstwa Andrew Gross, to książka o kryzysie na Wall Street, a także o tajemniczych morderstwach, które mają miejsce w tym czasie. Gdy zostają zamordowani Glassmanowie, do sprawy włącza się były policjant, który przeprowadza prywatne śledztwo. Chce pomóc, gdyż przyjaźnił się z żoną wpływowego finansisty, Glassmana. W śledztwie pomaga mu młoda agentka zajmująca się badaniem przestępstw finansowych.

Fabuła bardzo szybka, wartka, nie pozwala się nudzić. Już od początku książki czytelnik zaraża się ciekawym wątkiem, związanym z dziwnym telefonem. W drugim rozdziale poznajemy głównego bohatera, który od razu, tuz po wiadomościach zabiera się za robotę detektywistyczną.

Ty Hauck, jest typowym gliniarzem, gdziekolwiek się pojawia włącza mu się umysł detektywa. Chociaż życie go nie rozpieszczało, długo był w depresji po śmierci córki, dopiero na terapii psychologicznej poznał kobietę, która pomogła mu wyjść z dołka.

Lektura trzyma w napięciu, aż do końca. Można ją połknąć w jeden dzień. Nie łatwo jest zgadnąć, kto jest mordercą, ale z czasem poznajemy prawdę o całym spisku.


Powieść przypadnie do gustu fanom akcji i miłośnikom kryminałów. Książka wciąga w przedstawiany świat, a czytelnik ma wrażenie, że wszystko działo się naprawdę. To dość szczegółowo opisany kryminał. Polecam i zachęcam do czytania.

Książkę przeczytałem dzięki uprzejmości Wydawnictwa
 HarperCollins Polska za co serdecznie dziękuję!




poniedziałek, 6 lipca 2015

Jesteś moją muzyką. Moje życie z Frankiem Sinatrą

Autor: Barbara Sinatra
Rok wydania: Bielsko-Biała 2013
Gatunek: biograficzna
Liczba stron: 469
Źródło/Wydawnictwo: Pascal












Barbara Sinatra, była ostatnia żona Franka Sinatry. Niewątpliwie tą, która była z nim najdłużej. Pochodziła z małego miasteczka. Losy rzuciły ja do Las Vegas, gdzie zaczęła karierę, jako modelka i hostessa. Tam zaczęła obracać się wśród śmietanki towarzyskiej kasyno-landu. Szukała mężczyzny, który zajmie się nią i jej synem. W końcu trafiła na Marksa, jednego z braci komików.

Franka poznała, gdy zamieszkała z Marksem. Sinatra mieszkał po sąsiedzku. Po zdradzie męża, jej małżeństwo się rozpadło, a zaczął się jej romans z Frankiem. Była silną kobietą, upartą, kochającą matką, a także i żoną.

Książka lekka, autorka nie skupia się tylko na romansie z Sinatrą, ale opisuje również swoje doświadczenia życiowe przed spotkaniem z Sinatrą. Powieść miła, ciepła, często zabawna. Ukazuje ludzką twarz gwiazdorów, szczególnie Franka, fundatora wielu fundacji charytatywnych.

Każdy odział zaczyna się fotografią, z archiwum autorki. Możemy także obejrzeć, kilaka kredowych kartek, z kolorowymi fotografiami, przedstawiającymi Sinatrów z przyjaciółmi, np. Billem Clintonem, rodziną książęcą z Monako, Geraldem Fordem.


Dlaczego warto przeczytać książkę Barbary? Po pierwsze każdy kto słuchał Sinatry powinien poznać jego historię. Po drugie powinien poznać jego idee, jego piosenki miały głębszy sens, który wprowadzał w życie. Po trzecie życie gwiazdy i bogacza nie było takie proste, paparazzi, porwania itd. to wszystko przeżyli Sinatrowie. Gorąco zachęcam do poznania opowieści o małżeństwie Barbary i Franka Sinatry.

Książkę przeczytałem dzięki uprzejmości Wydawnictwa
 Pascal za co serdecznie dziękuję!













sobota, 27 czerwca 2015

Labirynt Lukrecji

Autor: Agnieszka Chylińska
Rok wydania: Bielsko-Biała
Gatunek: przygodowa, bajka
Liczba stron: 176
Źródło/Wydawnictwo: Pascal















W dzieciństwie fascynowały mnie zagadkowe miejsca. Skrytki, szafy, stare i zakurzone strychy, czy piwnice. Wydawały się magiczne, pełne skarbów. Stary płaszcz dziadka z czasów wojennych, lampa naftowa, jakieś stare monety porozrzucane w kątach, wszystko to budziło wyobraźnie. Wprawiało w ruch machinę, która sprawiła, że zapragnąłem odkrywać sekrety świata.

Podobnie jest z autorką Agnieszką Chylińską. Pisarka sięgnęła do najgłębszych zasobów wyobraźni i stworzyła „Labirynt Lukrecji”. Jest to książka skierowana do dzieci. Swój egzemplarz wypróbowałem na przedszkolaku.

Oczywiście pierwsze wrażenie jest najważniejsze, a to było piorunujące. Przepiękna, chociaż troszkę mroczna ilustracja na twardej okładce. Całą baśń zdobią rysunki Suren Vardanian. Są bardzo ładne, przeważnie to szare szkice lub w kolorze.

Pisarka ma dar do opisów postaci. Bardzo dużo czasu spędziła na określenie charakteru bohaterów. Szybko przypadła nam do gustu tytułowa Lukrecja. Inaczej było z rodzicami dziewczynki, ich zachowanie budziło w nas niepokój i irytację. Wybaczcie delikatny spoiler; po włamaniu do domu zajęli się zbieraniem uszkodzonych książek, a nie roztrzęsiona córką? Troszkę dziwne, wręcz „poterowkie”.

Fabuła rozwija się dość wolno, aż do momentu w którym bohaterka trafia do...
Nie zdradzę za dużo, ale powiem, że przedstawiony świat przez panią Chylińską jest bardzo intrygujący.

Na końcu czuliśmy drobny niedosyt. Książkę czyta się bardzo szybko. Nie opuszczało nas jednak wrażenie, że to jeszcze nie koniec przygód Lukrecji.


Bardzo miła i przyjemna książka dla najmłodszych słuchaczy. Bajkowy świat stworzony do usypiania naszych dzieciaczków. Zawsze chętnie czytam opowiadania naszych rodzimych pisarzy. Zapraszam do książki sympatycznej autorki, pani Agnieszki Chylińskiej, przygoda czeka...

Książkę przeczytałem dzięki uprzejmości Wydawnictwa
 Pascal za co serdecznie dziękuję!

wtorek, 16 czerwca 2015

Podróże Guliwera

Autor: Jonathan Swift
Rok wydania: Warszawa 1958
Gatunek: przygodowa
Liczba stron: 177
Źródło/Wydawnictwo: Nasza Księgarnia











Powieść „Podróże Guliwera” to bardzo stary utwór Jonathana Swifta, angielskiego pisarza. Moje wydanie pochodzi z 1958 roku, zakupiłem je na kiermaszu w Bydgoszczy. Pierwsze wydanie ukazało się jednak dużo wcześniej, w 1726 roku i od razu przyciągnęło rzesze czytelników.

Autor pochodził z Anglii, wychował się i kształcił w Irlandii, tu też spędził większość swojego życia. Swift kochał Irlandię walczył o prawa ludności i z uciskiem Anglików. Sporo o tym pisał, głównie artykuły satyryczne.

Swift nie pisał dla dzieci, jego celem było nauczyć dorosłych, jak żyć lepiej, w swych utworach ośmieszał ich słabości.

Podróże Guliwera” również nie były przeznaczone dla dzieci – pisarz krytykuje w nich ostro dorosłe społeczeństwo i stosunki panujące w Anglii w XVIII wieku. Książka szybko zyskała uznanie, i to nie tylko w Anglii. Przetłumaczono ją na wiele języków, do dziś wędruje po całym świecie. Cieszy się uznaniem również wśród Polskich czytelników.

Zawiera wątki baśniowe, przez co podoba się również dzieciom. Już w XIX wieku Cecylia Niewiadomska opracowała „Podróże Guliwera”, chociaż jej praca opuściła część trudnych spraw.


Polecam gorąco „Podróże Guliwera”, w dzisiejszym świecie gdzie moda jest na książki fantasy, nie powinno zabraknąć miejsca na krainę Liliputów i Brobdigang. W książce znajduje się wiele podobieństw do dzisiejszej literatury baśniowej, np. Tolkien, warto przeczytać i się o tym dowiedzieć.

czwartek, 4 czerwca 2015

Zamek Kruszwicki

Autor: Wojciech Dzieduszycki, Maciej Maciejewski, Maciej Małachowicz,
Gatunek: historia
Strony: 120  
Wydanie: Urząd Miasta Kruszwica 2014













Premiera książki „Zamek Kruszwicki" miała miejsce pod koniec kwietnia w siedzibie PTTK. Do tej pory brakowało na rynku publikacji, która w całości opowiada o warowni średniowiecznej w Kruszwicy. Prócz zarysu historycznego w książce znajdziemy analizę wyglądu na przestrzeni wieków i materiał poświęcony funkcji zamku.


Autorami książki są Wojciech Dzieduszycki, Maciej Maciejewski oraz Maciej Małachowicz. Praca ta ma charakter popularnonaukowy, spisane są w niej dzieje miejscowego zamku od momentu jego powstania, w czasach Kazimierza Wielkiego, aż do dnia dzisiejszego.


Publikacja zdobiona jest 200 fotografiami. Znajdziemy w niej mapy, a także ryciny. Ciekawostką są komputerowe wizualizację przedstawiające przypuszczalny widok zamku.


Zamek Kruszwicki jest drugą książką wydaną przez Urząd Miejski w Kruszwicy. Pierwsza publikacja była wydana dziewięć lat temu – Skarby Ziemi Kruszwickiej i dotyczyła przyrody ziemi kruszwickiej.


Wydawcą książki jest Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna im. Stanisława Przybyszewskiego w Kruszwicy. Projekt ten został zrealizowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rolnego na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich, Osi 4 LEADER Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013.


Gorąca zachęcam do zapoznania się z tą pozycją. Długo czekaliśmy na książkę o Zamku w Kruszwicy.


piątek, 1 maja 2015

Czy boisz się ciemności?

Tytuł: Czy boisz się ciemności?

Autor: Sidney Sheldon
Rok wydania: Warszawa 2015
Gatunek: kryminał, thriller 
Liczba stron: 383
Źródło/Wydawnictwo: Harlequin











Akcja książki Sidney Sheldon „Czy boisz się ciemności?” rozgrywa się głównie w USA, ale nie tylko. Autor przenosi nas w kilka miejsc, bo zbrodni było więcej. Na początku śmigamy po wątkach, poznając bliżej bohaterki. Ich relacje z mężami i troszkę życia prywatnego. Wszystko rozpoczyna się od rozmowy z detektywami.

Zabij je, gdy tylko staną w progu

Głównymi bohaterkami są żony ofiar morderstwa (tajemniczej śmierci). Kobiety postanawiają same przeprowadzić śledztwo. Postanawiają odnaleźć rodziny pozostałych ofiar, aby dowiedzieć się czegoś więcej. Wszystkie ofiary łączy firma, dla której pracowały. Prezes firmy proponuje pomoc i współpracę w odnalezieniu potencjalnego mordercy. Uważa, że to nie był przypadek. Czy dziewczyny wpadną na trop zabójcy? Kto stoi za tajemniczą śmierci pracowników Kingsleya? Komu ufać?

Książka leciutka, nie zajmie więcej niż cztery godziny. Język łatwy i duża czcionka, po prostu łykamy treść, jak groszki czekoladowe i w pewnym momencie zauważamy, że sięgamy do pustego opakowania.

Dobry kryminał, trzyma w napięciu. Gdy pojawia się śledztwo akcja przyspiesza, zwalnia przy opisie randek i wspomnień o zamordowanych. Bohaterki potrafią odpłynąć, ale w niczym nie psuje to lektury.

Myślałem, że domyślam się kto jest mordercą, ale okazało się, że to nie takie proste... Fajnie.
Bohaterki po prostu super. To jak potrafiły przechytrzyć ścigających je bandziorów bawi do łez. Pisarka miała świetne pomysły, szacunek za wykreowanie takich postaci. Dawno nie czytałem kryminału z tak ogarniętymi bohaterami.

Na uwagę zasługuje również okładka. Blondynka w czerni z wielką pukawką. Trochę, jak u Puzo.

Wszyscy mówią o pogodzie, ale nikt nic nie robi, żeby ją zmienić

Fabuła konkretna, więc książka przypadnie do gustu fanom kryminałów. Z niecierpliwością będę czekał na następną książkę Sheldon. Polecam, gdyż trudno rozstać się z bohaterami i z wielkim smutkiem stwierdziłem, że to już koniec.

*cytaty pochodzą z książki


Książkę przeczytałem dzięki uprzejmości Wydawnictwa
  Harlequin, za co serdecznie dziękuję!