Autor: Jonathan Swift
Rok wydania: Warszawa 1958
Gatunek: przygodowa
Liczba stron: 177
Źródło/Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: Warszawa 1958
Gatunek: przygodowa
Liczba stron: 177
Źródło/Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Powieść „Podróże
Guliwera” to bardzo stary utwór Jonathana Swifta, angielskiego
pisarza. Moje wydanie pochodzi z 1958 roku, zakupiłem je na
kiermaszu w Bydgoszczy. Pierwsze wydanie ukazało się jednak dużo
wcześniej, w 1726 roku i od razu przyciągnęło rzesze czytelników.
Autor pochodził z Anglii,
wychował się i kształcił w Irlandii, tu też spędził większość
swojego życia. Swift kochał Irlandię walczył o prawa ludności i
z uciskiem Anglików. Sporo o tym pisał, głównie artykuły
satyryczne.
Swift nie pisał dla
dzieci, jego celem było nauczyć dorosłych, jak żyć lepiej, w
swych utworach ośmieszał ich słabości.
„Podróże Guliwera”
również nie były przeznaczone dla dzieci – pisarz krytykuje w
nich ostro dorosłe społeczeństwo i stosunki panujące w Anglii w
XVIII wieku. Książka szybko zyskała uznanie, i to nie tylko w
Anglii. Przetłumaczono ją na wiele języków, do dziś wędruje po
całym świecie. Cieszy się uznaniem również wśród Polskich
czytelników.
Zawiera wątki baśniowe,
przez co podoba się również dzieciom. Już w XIX wieku Cecylia
Niewiadomska opracowała „Podróże Guliwera”, chociaż jej praca
opuściła część trudnych spraw.
Polecam gorąco „Podróże
Guliwera”, w dzisiejszym świecie gdzie moda jest na książki
fantasy, nie powinno zabraknąć miejsca na krainę Liliputów i
Brobdigang. W książce znajduje się wiele podobieństw do
dzisiejszej literatury baśniowej, np. Tolkien, warto przeczytać i
się o tym dowiedzieć.
Chyba każdy powinien znać tę książkę. To klasyka :)
OdpowiedzUsuń"Podróże Guliwera" to rzeczwiście nie jest książka dla dzieci... A ja dostałam ją jako nagrodę pocieszenia w konkursie "Wprostu" ... miałam wtedy 13 lat, więc chyba byłam jeszcze dzieciem :) Ale od dawna już interesowałam się "dorosłymi" tematami, choć z dzisiejszej perspektywy można powiedzić, że rozumiała je jak dziecko :) Miło mi się to wspomina, tak troszkę na sentymentalną nutkę podziałał na mnie Twój post o Guliwerze... :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie sobie wrócić do takiego klasyka, sam czytałem kilka lat temu :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tę książkę i wszelkie jej ekranizację :)
OdpowiedzUsuń