Rok wydania: Bielsko-Biała 2014
Gatunek: wojenna
Liczba stron: 494
Źródło/Wydawnictwo: Pascal
Książka
Dan Hamptona, autora Viper Pilot F-16 była bestsellerem. W nowej
publikacji, autor, podpułkownik Sił Powietrznych Stanów
Zjednoczonych, zmierzył się z bardzo trudną tematyką, bo
konfliktami, które miały miejsce w XX wieku, a dokładniej historią
lotnictwa myśliwskiego.
Niezwykły
temat, to też zasiadając przy lekturze spodziewałem się
znakomitych historii, pełnych maszyn bojowych i opowieści o
pilotach. W dużej części moje pragnienia dotyczące książki się
sprawdziły.
Książka
zaczęła się od historii pierwszych lotów, pierwszych
oblatywaczach, pierwszych samolotów i karabinu maszynowego.
Uwielbiam takie książki, to też szybko wciągnąłem się w
historię.
Zagwozdkę stanowił dla mnie fragment dotyczący eskadry Kościuszkowskiej. Co
prawda autor opisuje dwóch pilotów amerykańskich, majora
Fauntleroya i kapitana M. Coopera, a także nadmienia, że eskadra
składała się głównie z amerykanów, ale zapomniał o ważnym
fakcie, że 7 Eskadra to także Polacy. Oddział składał się
bowiem, z 21 amerykanów (20 pilotów i jednego obserwatora), a także
przynajmniej 6 polaków – pilotów. Autor zapomniał również o
mechanikach, którzy również byli częścią eskadry, 31 polskich
żołnierzy. Eskadra powstała z rozkazu Tadeusza Rozwadowskiego,
czego również nie doszukałem się w tekście. Może się czepiam,
ale wydaje mnie się, że kult wokół kapitana Coopera jest troszkę
za bardzo rozpowszechniony, a w książce powinno być troszkę
więcej informacji o naszych rodakach.
Sprawdziłem
więc inny fragment, pomyślałem, że może autor nieświadomie
pominął ten właśnie wątek. 7 Eskadra nosiła odznakę –
przedstawiającą czapkę z czasów rezurekcji kościuszkowskiej i
dwie przecięte kosy, taki sam znak cechował inny znany powietrzny
oddział, Dywizjon 303. Byłem ciekawy co Hampton napiszę o
bohaterach II Wojny Światowej? Nie mógł przemilczeć przecież
udziału polskich pilotów w RAFie i obronie Anglii?
Dotarłem do
strony 163, jest Spitfire, będą i Hurricaney – pomyślałem.
Niestety nie wiele informacji o tych drugich, a jak już to przy
okazji „walecznych Spitfire” i anglików. Znalazła się także
wzmianka dotycząca szefa Dowództwa Myśliwskiego RAFu, Hugh
Dowdinga, ale fakt, że oficer ten głośno wypowiadał się o
bohaterskich czynach załogi Hurricanów, dywizjonach polskich,
został przemilczany w książce, tak samo jak wzmianka o naszych
rodakach walczących za Anglię, w zasadzie w obronie całej Europy.
W publikacji
znajdziemy więcej informacji o niemieckim lotnictwie, a także o
radzieckich pilotach, a nawet japońskich, lecz niestety fakty
dotyczące jednostek polskich zostały pominięte, a szkoda książka
zyskała by w moich oczach, gdyby pojawiły się informację o
naszych asach przestworzy.
No cóż,
książka nie jest zła, ale raczej nie dla mnie. Jestem bardzo
wymagającym czytelnikiem, a brak polskich myśliwców w książce
zabiera całą radość z czytania. Książka dla miłośników
lotnictwa, jeżeli nie jesteście tak wymagający jak ja to zapraszam
do lektury.
Kilka słów
o budowie: książka pisana jest przez pilota, jej budowa przypomina
więc miejscami dokument, a częściowo reportaż, takie sprawozdanie
z lotów. Sporo także Hampton poświęca czasu na historię i
chronologię, gdyż maszyny są opisane według postępu
technicznego, od śmiesznych jednoplatowców do myśliwców z
silnikami odrzutowymi. Książka dla miłośników lotnictwa
myśliwskiego, ale niestety nie dla wszystkich.
Książkę przeczytałem dzięki uprzejmości Wydawnictwa
Pascal za co serdecznie dziękuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz